Historia przemocy | E. Louis

Historia przemocy | E. Louis

Historia przemocy

Historia przemocy nie jest typem powieści, który ujmuje od pierwszych zdań. Trzeba dać sobie i autorowi czas, żeby dostosować się do tempa i sposobu opowiadania. Choć ja dawałam ten czas tak długo, aż książka się skończyła (jest dość krótka). 

Édouard Louis opowiedział tę historię w bardzo specyficzny sposób, mocno chaotyczny. Wygląda to tak, że główny bohater (o tym samym imieniu, bo to powieść autobiograficzna), którego napadnięto, chciał wyrzucić z siebie traumę, ale w szoku było mu trudno zebrać myśli. Przez to opowiada nieskładnie, z wieloma niezwiązanymi szczegółami oraz dalekimi dygresjami, jak ktoś w szoku pourazowym.

Przez to cała historia rozwleka się niemożebnie. Przy okazji poznajemy lepiej głównego bohatera, bo część tych wydarzeń opowiadana jest przez jego siostrę, która wyjaśnia swojemu mężowi nie tylko aktualną sytuację brata, ale i pewne okoliczności, które lepiej ją naświetlają. 

Antybohater – ofiara przemocy

Z każdym kolejnym faktem o Édouardzie coraz bardziej przestawałam go lubić. Cała ta historia wydała mi się absurdalna i niepotrzebna, a wynikała częściowo z jego fiksacji, co sam zresztą przyznaje. Mam trochę wyrzuty sumienia z tego powodu, ponieważ jest to powieść na faktach, a ofiarom przemocy należy się pewnego rodzaju bezwarunkowa wyrozumiałość.

Jesteśmy tylko ludźmi i w emocjach, zmęczeni robimy różne głupoty, których “na trzeźwo” nigdy byśmy nie popełnili. Trudno natomiast zaprzeczyć, że zapraszanie do swojego domu kogoś, kogo się trzy sekundy temu poznało (zaczepił nas w nocy, na ulicy), to jest proszenie się o kłopoty rozpoznawalne nawet w największym stanie upojenia.

Forma i treść

Treść napaści to jedno, natomiast forma, choć do mnie nie przemówiła, to jednak zasługuje na uwagę. Niewątpliwie opowieść jest mocno chaotyczna i wymaga skupienia. Jest kilku narratorów, którzy mieszają się bez wyraźnego rozgraniczenia. Autor przedstawia różne punkty widzenia i chronologię, trzeba się bardzo pilnować, żeby się w tym gąszczu nie zgubić. Niektórzy uważają, że potęguje to dynamikę wydarzeń, hipnotyzuje, opowiada o emocjach ofiary napaści i plastycznie przedstawia to, co dzieje się w jej głowie. Ja czułam głównie zmęczenie chaosem i ciągłą koniecznością czuwania nad myślotokiem bez większych ram. 

Historia przemocy

Najciekawiej jest (jak zwykle?) pod koniec, gdy autor opisuje emocje bohatera (siebie), które zniechęcają go do zgłoszenia sprawy na policję. Siedzi w nim lęk przed ciągłym znoszeniem tej historii i przed przyklejeniem jej do siebie na zawsze, bez możliwości zapomnienia. To jest jak najbardziej zrozumiałe, choć osobie, która nigdy nie doświadczyła niczego podobnego, trudno się tak naprawdę wczuć w ten strach.

Historia przemocy jest niewątpliwie ciekawą książką, choć o specyficznej formie, który nie w każdy gust trafi. Choć w tym przypadku osobiste preferencje muszą zejść na dalszy plan, bo to, co się dzieje w głowie ofiary przemocy, w żadnym razie nie jest rzeczą wyboru. Warto te emocje poznać i oby książka była jedynym z nimi zetknięciem.


Może Cię także zainteresować: Dziennik upadku | Legenda o samobójstwie | Bibliotekara


Recenzja: Przemoc w głowie
Subiektywna ocena: 7/10
Tytuł: Historia przemocy
Tytuł oryginału: Histoire de la violence
Autor: Edouard Louis
Tłumaczenie: Joanna Polachowska
Wydawnictwo:  Wydawnictwo Pauza
Data wydania: 2018 (oryg. 2016)
ISBN: 9788394941468
Liczba stron: 192