Nameless | C. Burnham, G. Morrison

Nameless | C. Burnham, G. Morrison

Nameless

Okładka komiksu Nameless zaintrygowała mnie od pierwszego wejrzenia. Trzy postacie w strojach astronautów, z namalowanymi dziwnymi znakami. Wchodzę w to jak w masło, chociaż historia zaczyna się dziwnie.

Pewien mężczyzna, którego nazywają Nameless, dostał trudne i niebezpieczne zadanie zdobycia pewnego artefaktu zwanego Dream Key. Niestety zostaje złapany i postawiony przed dziwną istotą, która chce mu go odebrać. Ale przede wszystkim pokazać, co się naprawdę wydarzyło i kim się stał. Wbrew temu, co on sam o sobie sądzi.

Przedziwne wizje

Dalej zaczyna robić się grubo i bardzo dziwnie. Nameless jest jakby w kilku miejscach na raz. Przeżywa wizje, a może prawdziwe wydarzenia, w których główną rolę grają niesamowite istoty, inspirowane lovecraftowskim Cthulhu. Nie wiadomo, co jest prawdą, a co nie. I właściwie do samego końca to się nie wyjaśnia. 

Teoretycznie bohater wspomina nieudaną / nie do końca udaną misję ratowania Ziemi przed zderzeniem z asteroidą oznaczoną tajemniczym znakiem. Asteroida ta miała być pozostałością piątej, już nieistniejącej planety naszego układu słonecznego. Tam właśnie uwięziony jest zły bóg chcący zniszczyć całe istniejące życie. Astronauci nieświadomie uwalniają krwiożerczą istotę. W efekcie z całego kilkunastoosobowego zespołu, przeżył tylko Nameless. Ale czy na pewno?

Horror w klimacie Lovecrafta

Klimat komiksu jest mroczny i horrorowaty. Fajny, choć w moim odbiorze nie bardzo straszny, najwyżej niepokojący. Rysunki potęgują ten nastrój, w ogóle są dobre. Natomiast czytając odczuwałam pewien przesyt efektów. Autorzy napchali tu mnóstwo (za dużo?) elementów: mamy zbliżającą się katastrofę Ziemi, ostatniego człowieka który może pomóc ją uratować, podróże kosmiczne, okultyzm, okrutne morderstwa, obce, tajemnicze istoty (jaszczurkowate) zarażające ludzi jak wirus, opętanie, anioły, artefakty otwierające przejścia do innych wszechświatów… Są nawet wątki zbliżone do incepcji.

Zabójcza mieszanka. To tak jakby się wchodziło do kaplicy pogrzebowej, w której zderzamy się z kakofonią zapachów, tak silną, że powoduje mdłości. Nameless mdłości (raczej) nie powoduje, chociaż niektóre rysunki są bardzo drastyczne.

W skrócie ten komiks to trochę połączenie Constantine, Indiana Jonesa i Cthulhu, z elementami podróży kosmicznych. Ciekawa przygoda i ładnie narysowana. Dobra rozrywka.


Może Cię także zainteresować: Mroczni Sędziowie: Upadek Martwego Świata Księga I


Tytuł recenzji: Koszmar astronauty
Subiektywna ocena: 7/10
Tytuł: Nameless
Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Chris Burnham
Kolory: Nathan Fairbairn
Liternictwo: Simon Bowland
Design: Drew Gill
Logo: Rian Hughes
Wydawnictwo: imagecomics
Data wydania: 2022 (pierwsze wydania: 2015)
ISBN: 9781534300934
Liczba stron: 192
Nakład: –