Kozodoje | J. Marszałek

Kozodoje | J. Marszałek

Kozodoje

Kozodoje należą do książek z półki “stare i niechciane” i jakby trochę się nie dziwię. Jan Marszałek opowiada o podgórskiej wsi, tuż po II Wojnie Światowej i jest to debiut prozatorski tego autora. 

Chłopi żyją jak zwykle. Robią w polu i oporządzają zwierzęta. Młodzież w ciągu dnia pomaga, a wieczorami szuka rozrywki, głównie w alkoholu, bijatykach i próbach obłapiania okolicznych dziewcząt. W pobliżu stacjonuje wojsko przydzielone do rozminowywania pól i lasów, pozostałości po niedawnej wojnie. 

Awantura o Hankę

Marszałek opisuje pewną rodzinę, w której jest najładniejsza dziewczyna we wsi, Hanka. Stara się o nią oficer ze stacjonującego wojska. Ale on jest z miasta, więc choć rodzice Hanki dają jej wolny wybór, to ostrzegają przed ewentualnym błędem. Do tego nie on jeden patrzy na Hankę. Problem córki i tego, jak ją uchronić przed chucią mężczyzn, to największy problem jej rodziców oraz główny wątek całej książki.

W tle autor pokazuje życie codzienne chłopów w latach pięćdziesiątych i stawia ich w kontrze do powojennych wydarzeń. Mówiąc konkretnie, chodzi o kolektywizację ziemi i przyłączanie jej do PGR. A przynajmniej same początki tego procesu, niedługo po powstaniu PRL, na początku lat pięćdziesiątych.

Kozodoje

Do wsi zaczęli przyjeżdżać lelki, inaczej kozodoje. Mieszkańcy okolic nazwali tak młodzież komunistyczną, która “głosiła” chłopom nowy porządek i próbowała ich pozyskać dla swoich celów. Nikt ich tam ani nie chciał, ani nie lubił. W samej książce konkretniej wspomniani są dopiero pod koniec, kiedy jeden z głównych bohaterów, ojciec Hanki, Jacenty, wdaje się z nimi w niechcianą rozmowę.

Okazuje się, że chłopcy z miasta są odklejeni od rzeczywistości wsi, ale i tak wydaje im się, że wiedzą lepiej. Czują się lepsi od wszystkich dookoła, wręcz gardzą rolnikami żyjącymi blisko kamienistej ziemi, tradycji oraz wszelkich wierzeń i przesądów. W ogóle autor wiele uwagi poświęca wszelkim diabłom, mamunom i sposobom na ich odpędzanie. 

Kozodoje

Podgórska wieś

Większość książki Kozodoje napisana jest gwarą. Dziwnie się to momentami czytało, jak inny język. Gwara, oprócz opisów codzienności i mamunów to jedyne interesujące elementy w tej książce, bo założyć można, że autor korzystał ze swoich prawdziwych wspomnień. W krótkim bio na okładce wydawca napisał, że Marszałek urodził się w 1942 roku, we wsi pod Krakowem. Pasuje.

W ogóle ciekawe, że książka o niezbyt pozytywnym wydźwięku dla komunistycznej braci, przedstawionej jako lenie i darmozjady, wydano w 1980 roku, czyli w czasach realnego PRL. 

Niestety całościowo jest ona bardzo średnia. Początek mnie rozwalił. Na pierwszych dwóch stronach książki słowo “cyce” pojawia się aż trzy razy. Raz nawet są to „cycaste cyce”. Mhm.

Dalej też nie jest jakoś lepiej. Sporo chaosu, brak pomysłu, fabuła się rozmywa. Autor chciał coś przekazać, ale niespecjalnie mu się to udało.


Może Cię także zainteresować: Zapiski Józika Buzuka


Tytuł recenzji: Rzecz o Polskiej wsi
Subiektywna ocena: 5/10
Tytuł: Kozodoje
Autor: Jan Marszałek
Wydawnictwo: Iskry
Data wydania: 1980
ISBN: 8320702690
Liczba stron: 268
Nakład: 7700 + 300 egz.