Drzewo tańca | K. M. Hargrave

Drzewo tańca | K. M. Hargrave

Drzewo tańca

Lubię dobre opowieści, niestety często okazuje się, że te emocje, które sprawiają, że książka jest dobra, to cierpienie ich bohaterów. Drzewo tańca jest wręcz nim przepełnione.

Historia jest tak skonstruowana, że stosunkowo łatwo jest się zidentyfikować z główną bohaterką, której oczami widzimy bezlitosny, wręcz zły świat. Lisbeth, bo tak kobieta się nazywa, jest w upragnionej, zaawansowanej już ciąży, ale nie może się jeszcze cieszyć. Wszystkie poprzednie ciąże straciła i to napiętnowało ją wśród społeczności niewielkiej wsi. 

Historia zaczyna się w momencie, gdy z siedmioletniej pokuty w klasztorze wraca siostra męża Lisbeth. Dziewczynę zesłali tam za grzech, o którym się nie mówi. Lisbeth targa wiele emocji, niepewność co do swojej sytuacji, pytania o przewiny szwagierki i strach o ciążę. Nosi w sobie też dużo złości z powodu gróźb odebrania jej rodzinie ukochanych uli, które nie tylko przynoszą zarobek, ale są też dla niej wielką radością. Opiekuje się pszczołami i jest dumna z tego, jak sobie z nimi radzi.

Trudy życia w XVI wieku

Lisbeth, podobnie zresztą jak inne kobiety, ma trudne życie, ma pracować i rodzić. Oraz ma być posłuszna swojemu mężowi. Takie właśnie życie wiodły w większości kobiety w XVI wieku, w którym właśnie osadzona jest ta historia. 

Ta bezsilność wobec losu i silniejszych, okrutnych ludzi, niekoniecznie tylko mężczyzn, pewnego dnia doprowadza do dziwnego wydarzenia. Jakaś kobieta zaczyna tańczyć, jakby w transie. Po pewnym czasie dołączają do niej kolejne. Tańczą cały czas. Nawet jeśli ktoś im przerwie, to po krótkim czasie odpoczynku wracają. Często też umierają z powodu wycieńczenia. 

To wszystko sprawia, że Lisbeth jest coraz bardziej niespokojna, choć jednocześnie otwierają się jej oczy. Odkrywa mroczne tajemnice, których była do tej pory nieświadoma. Zszokowana dziewczyna dociera do granicy wytrzymałości i obojętności, co daje jej odwagę do podejmowania ryzykownych, ale wyzwalających decyzji.

Wyzwolenie w tańcu

Tłem dla opowieści o bohaterce jest maniakalny taniec. Ruch wydaje się jedynym sposobem na wyrażenie bezradności, odreagowanie trudu życia w wiecznym znoju, braku możliwości podejmowania swoich decyzji, podległości i bycia zawsze w stanie poddańczym. Mania jest dla tańczących kobiet formą oporu i uzyskaniem pewnego rodzaju wolności, zatraceniem, zanurzeniem w pełni tu i teraz. Taniec w transie to porzucenie dbałości o przyszłość i pogodzenie się ze śmiercią.

Co ciekawe, takie wydarzenia faktycznie miały miejsce. Po raz pierwszy w 1518 roku w Strasburgu (patrz np. Wiki i J. Waller, A Time to Dance, A Time to Die) i jeszcze kilka razy w późniejszych wiekach. Drzewo tańca wykorzystuje je tylko, żeby wysnuć opowieść o cierpieniu, nadziei, wykluczeniu, grzechu, strachu i nienawiści. 

Autorka zmienia jednak historyczny fakt, bo w jej książce tańczą tylko kobiety. Jednak z tego co wiadomo, w prawdziwych wydarzeniach w trans wpadali także mężczyźni (źródło). Warto to wiedzieć, jednak z punktu widzenia kluczowego w książce wątku cierpienia kobiety, nie ma to żadnego znaczenia. Drzewo tańca to w gruncie rzeczy uniwersalna opowieść o życiu, stratach, lękach i wyborach.


Może Cię także zainteresować: Cesarzowa Orchidea


Tytuł recenzji: Uniwersalna historia o stracie i życiu
Subiektywna ocena: 7/10
Tytuł: Drzewo tańca
Tytuł oryginału: The Dance Tree
Autorka: Kiran Millwood Hargrave
Tłumaczenie: Agnieszka Sobolewska
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 2023
ISBN: 9788324092727
Liczba stron: 352
Nakład: –