Szaleństwo tłumów | D. Murray

Szaleństwo tłumów | D. Murray

Szaleństwo tłumów

Szaleństwo tłumów jest dość łatwą w odbiorze książką, ale o trudnym temacie, jakim są współczesne oczekiwania kilku grup społecznych: gejów, kobiet, transseksualistów oraz ludzi zorientowanych na zwalczanie rasizmu. Trudno mi było się zabrać za napisanie tekstu o tej książce, ponieważ zagadnienie, które przedstawia Murray, jak sam mówi, jest postawione na polu minowym. Nadepniesz jednej osobie na odcisk, a komuś na pewno nadepniesz, i już jest hejt, nienawiść i wylatujesz w powietrze rozerwany na kawałki. Zupełnie tak, jak to opisał autor popierając wieloma przykładami.

Możesz stracić pracę i spokojne życie przez to, że użyłeś słowa, które znalazło się na indeksie słów zakazanych, o którym to indeksie nawet nie wiedziałeś. Co więcej, mogą Cię zniszczyć nawet za myślozbrodnię i pokojowe wyrażanie swoich poglądów! Mieliśmy niedawno w Polsce podobny przypadek… Działaczka lewicowa powiedziała w wywiadzie, że nie podoba jej się “zamiana słowa „kobieta” na „osoba z macicą”. Przedstawiciele środowisk lewicowych zarzucili jej, że reprezentuje transfobiczną postawę”. Na początku miała obrońców, niestety gdy hejt przybrał na sile, nawet oni się od niej odwrócili. Kobieta ostatecznie straciła funkcję, którą pełniła, a w internecie wiadomo, dopadła ją nagonka. (czytaj więcej np. tu albo tu).

To jest przerażające, bo nie ma miejsca na dyskusję, są oskarżenia. Jeśli nie wyrażasz naszych poglądów, to automatycznie jesteś rasistą/transfobem/terfem/…, nawet jeśli nie jesteś. Doskonały przykład tego wydarzył się niedawno gdy Pierce Morgan skomentował negatywnie Meghan Markle. Wylała się na niego fala oskarżeń o rasizm. W jego obronie stanęła Sharon Osbourne, to ją próbowali usunąć z pracy i możliwe, że to się uda. Wystarczy rzucić oskarżenie. Niestety obrona i wyjaśnienia się tak dobrze nie klikają… 

Wszędzie podziały

A środowisko aktywistów dzieli się coraz bardziej, coraz bardziej radykalizuje. Kłócą się między sobą dość potężnie. Murray dość dokładnie tłumaczy, kto i z kim, ale ja tego nie ogarniam. To są za skomplikowane powiązania dla mojego umysłu. Prawdopodobnie już to w przekonaniu niektórych czyni ze mnie ___________ (tu wstaw odpowiednie słowo).

Autor chce nam pokazać, że mniejszościowe grupy nacisku, które krzyczą w walce o tolerancję/wolność/wstaw inne, potrafią w tej walce wejść tak samo w buty nietolerancji. Moim zdaniem ma w tym wiele racji. A przecież wszyscy mamy coś za uszami. Niech pierwszy rzuci kamień…

Każda grupa społeczna chce dla siebie akceptacji, ale nie do końca jest to dla wszystkich oczywiste, że skoro chcą akceptacji, to sami też muszą akceptować. I to niezależnie od poglądów, bo albo te same zasady stosujemy na wszystko, albo nie. Nie można zrobić tak, że akceptujemy tylko niektóre poglądy, a innych nie, bo to już nie jest wolność. 

Manipulacje i wielowymiarowość

Inna rzeczą jest fakt, że jesteśmy również manipulowani. Używa się tolerancji i nietolerancji jako broni, która ma aktywizować (i dzielić) dane grupy społeczne, żeby walczyły o jakieś cele. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że te cele są zbieżne, ale jeśli w nie wniknąć, okazuje się, że jest drugie, a czasem może i trzecie dno. O tym się już nie mówi. 

Autor stawia wiele tez, czasami jednak za daleko się w nich zapędza. Na przykład sugeruje, że współczesny feminizm ma na celu „wykastrowanie” mężczyzn i jest to świadome nastawienie; że to jakiś rodzaj zemsty. Moim zdaniem to zdecydowanie za daleko idąca teza. Większość kobiet identyfikujących się jako feministki (nie aktywistki feministyczne), ma zdecydowanie rozsądne podejście. One widzą, że świat nie jest tak prosty, jak próbuje się go opisywać w sloganach walczących organizacji. Natomiast trzeba tu przyznać, że feminizm to jest bardzo już wytarte słowo, które nabrało negatywnego skojarzenia i niestety nie bez przyczyny. 

Szaleństwo tłumów

Ciekawa jest także część o rasizmie. Autor przekonuje, że wszystko jest sprowadzone do sprawy politycznej. Do tego stopnia, że nawet biali posiadający odpowiednie poglądy są bardziej “czarni”, niż faktyczni czarnoskórzy, którzy mają poglądy nie do końca zgodne z progresywną modą. W ogóle to w Polsce jakby nas dość mało dotyka, ale myślę, że to tylko kwestia czasu. Ostatnio nawet rodzinę królewską z UK dotknęły tego typu oskarżenia. 

A przecież problem jest o wiele głębszy, bo czym właściwie jest rasizm? O co się oskarżamy sami? Co w nas wymaga pracy i czy na pewno jesteśmy w stanie dokonać jej samodzielnie, bez wsparcia kogoś, kto poprowadzi i pokaże, a nie będzie oskarżał?

To jest fascynujące i przerażające w jakich żyjemy dzisiaj paradoksach…

Szaleństwo tłumów daje do myślenia, ale trzeba czytać je ostrożnie, ponieważ łatwo można stracić dystans, do tego, co pisze Murray. We mnie ta książka wzbudziła niezgodę i przerażenie na to, co się dzieje dookoła mnie. Bo język opresyjności jest już dookoła, nawet w Polsce. Posługują się nim wszyscy. Masz jakiekolwiek krytyczne uwagi = nie jesteś z nami = jesteś przeciwko nam, tak było u nas chyba od zawsze (o czym m.in. mówi książka Hańba! – tu recenzja). Ale teraz jest jeszcze bardziej ponieważ podziały tworzą się w zagadnieniach nowych, których nie do końca jeszcze rozumiemy oraz dzieje się to nagle. Często nie da się dyskutować, bo zostanie się zakrzyczanym przez tych, co są świecie oburzeni i krzyczą głośniej. Przeraża mnie to i wzbudza bezradność. 

Może Cię także zainteresować: Powrót do Reims | Zapach mężczyzny |


Recenzja: Żyjemy w ciekawych czasach
Subiektywna ocena: 8
Tytuł: Szaleństwo tłumów
Tytuł oryginału: The Madness of Crowds. Gender, Race and Identity
Autor: Douglas Murray
Tłumaczenie: Jacek Spólny
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2020
ISBN: 9788381168809
Liczba stron: 400