Perfumy: Stulecie zapachów | L. Ostrom

Choć Perfumy: Stulecie zapachów to w miarę interesująca książka, to traktuje temat zbyt wybiórczo żeby polecić ją jako rzetelną przekrojówkę. Autorka konkretne marki i ich zapachy traktuje raczej jako inspirację do przytaczania anegdotek i ciekawostek o okolicznościach ich powstawania, czy społecznych zmianach umożliwiających rozwój tej branży.
Przede wszystkim nie ma żadnego, nawet krótkiego wstępu o tym, czym były perfumy przed XX wiekiem, a MZ przydałoby się to dla pełniejszego zrozumienia tematu. Autorka wrzuca czytelnika od razu na głęboką wodę opisów rewolucji jakiej dokonało wynalezienie zapachów syntetycznych i dalej do krótkich opisów przypisanych do konkretnych perfum. Są to luźne dywagacje próbujące opisać jak coś pachniało. Niektóre teksty udały jej się bardziej inne mniej trafnie, bo jak wiadomo, każdy czuje trochę inaczej.
Tylko mainstream
Niestety też książka ogranicza się właściwie tylko do mainstreamu. O niszy są tylko dwie strony na końcu, które dość ogólnie i luźno opisują ten szalenie ciekawy temat.
Przyznaję, że autorka przytacza sporo ciekawostek, zarówno o perfumach, jak i społecznych zmianach dokonujących się na przełomie XX wieku. Ostrom opisuje sposoby sprzedaży perfum, pierwsze centra handlowe, czy reklamy. Jest tu także sporo innych smaczków, np. anegdotka o pewnym Amerykaninie, Macfaddenie, który nawoływał kobiety do porzucenia gorsetów i pianina, bo gra na instrumencie to siedzący tryb życia, przez co trudniej będzie im się cieszyć wigorem seksualnym w małżeństwie.
Albo, że doskonale nam znany Avon powstał w 1886 jako California Perfume Company, a nazwę Avon przyjął w 1939 roku. Jest też trochę literackich nawiązań do popularnych marek, np. cytat z Ulissesa, w którym bohaterka odnosi się właśnie do konkretnej marki (Peau d’Espagne) jako marnej jakości zapachu, nietrwałego i zostawiającego na skórze przykrą woń.
Zapachowe ciekawostki
Albo, że ponoć jakaś aktorka wstrzyknęła sobie perfumy pod skórę i była zadowolona. Yhyyy. I jeszcze, ze Balety Rosyjskie Diagilewa też wykorzystywały zapach – ponoć spryskano kurtyny, żeby dodatkowo wprowadzić widownię w klimat. Jak widać już na początku XX wieku próbowano wpływać na ludzi zapachem.
Albo, że w Rosji radzieckiej produkowano perfumy dla upamiętnienia niektórych sukcesów, np. Sojuz-Apollo, nazwane od współpracy amerykańsko-radzieckiej w początkach lotów kosmicznych. Albo o tym, że jedne z perfum były ponoć wśród niewybrednych stosowane jako napój alkoholowy…

Ciekawe anegdotki, ale niewiele więcej
Podsumowując, Perfumy: Stulecie zapachów to zbiór przyjemnych felietonów wprowadzających nieco w temat perfum i słynnych zapachów na przestrzeni ostatniego stulecia. Gdyby tak dodać zdjęcia flakonów i pachnące strony (!) to ta książka byłaby ciekawym przewodnikiem, lekko napisanym faktycznie przybliżającym zagadnienie.
W tej formie jest jedynie przyjemnym czytadłem, zbiorem ciekawostek okołoperfumiarskich nie dającym jednak żadnej konkretnej wiedzy.
Może Cię także zainteresować: Zapach mężczyzny | Mikrotyki
Tytuł recenzji: Jak to pachnie?
Subiektywna ocena: 6/10
Tytuł: Perfumy: Stulecie zapachów
Tytuł oryginału: Perfume: A Century of Scents
Autorka: Lizzie Ostrom
Tłumaczenie: Edyta Świerczyńska
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2017 (pierwsze wydanie: 2015)
ISBN: 9788365740496
Liczba stron: 454