Dywizjon 303 | A. Fiedler

Dywizjon 303 | A. Fiedler

Dywizjon 303

Niektóre książki czytają się same, ale niektóre wręcz przeciwnie, każde zdanie wchodzi ciężko i boleśnie. Tak jest niestety w przypadku książki Fiedlera pt. Dywizjon 303. Szczególnie na początku, zanim zacznie się akcja, tytułem wstępu autor mieli opisy ocierające się o grafomaństwo. 

Kiedyś chyba już to czytałam, ale nie pamiętam zupełnie, bo to milion lat temu było, postanowiłam więc odświeżyć pamięć. W końcu co może pójść nie tak, skoro to cienka książka. A jednak. 

Uwaga, będę marudzić

Dywizjon 303 zaczyna się od specyficznego wstępu, w którym autor przybliża okoliczności prawie-nie-powstania książki, bo jacyś niedobrzy Polacy, którzy przeszkadzali w wydaniu… Ja kumam, że autor musiał ponarzekać, ale mógł to zrobić na końcu, zamiast od początku obciążać cały dalszy tekst niepotrzebną niechęcią, a przynajmniej mnie on zniechęcił. Tak jakoś nieładnie wyglądają takie jęki, że ojej, biedny autor. Gdybyż jeszcze chociaż podał powody, albo jakoś pogłębił temat, to może by to uszło, ale tak, to tylko stękanie.

Wstęp to zresztą nie jedyne miejsce, w którym ulewa się autorowi. Ja trochę rozumiem żal, że polski dywizjon, który miał takie osiągnięcia jest przemilczany albo jego rola jest umniejszana. Ale czy wielokrotne podkreślanie tego to właściwy sposób na zwrócenie uwagi na tę sprawę? A może to jest tylko w tym starszym wydaniu książki? Może w nowych nie ma? Inna rzecz, że autor zdaje się sugerować, że te nieścisłości i przemilczenia są intencjonalne. Czy tak? Nie wiem, być może, natomiast bardzo nie lubię, gdy ktoś sugeruje złe intencje czy spiski i to jeszcze zanim książka się na dobre rozkręciła.

Poetycki styl

Zupełnie nie pamiętałam, że autor używa do opisów stylu mocno poetyckiego z odcieniem grafomańskim. Na przykład w opowiadaniu “Pierwsza walka” pierwszy akapit o tym, że piloci czekają z niecierpliwością na walkę. Drugi to opis przyrody i znów czekanie pilotów na walkę. Trzeci to opis ich nowego dowódcy, to akurat w miare spoko. Ale dalej to znów opis przyrody (“pomroki wtykały swe pulchne cielska różowe od słońca balony zaporowe”). I tak minęła pierwsza strona opowiadania.

Albo w innym opowiadaniu pt. “Wróg tańczy taniec śmierci” ¾ tekstu zajmują opisy tego tańca, fantastycznych porównań do muzyki, sztuki, zwierząt. “Tajemnicze hiperbole”, “smakował dziki czar [ruchów strąconego bombowca]”, “błędny taniec obezwładnionej czarownicy” i tak prawie cały czas.

Dywizjon 303

Ku pokrzepieniu serc

Wyjątkowo mocno odczułam, że to jednak literatura poniekąd propagandowa. Książka pisana była “na żywo” w trakcie Bitwy o Anglię w 1940 z relacji pilotów, bo sam Fiedler nie latał. Wydana sześć lat później, miała za zadanie pokrzepić serca narodu. Biorąc pod uwagę to, że Dywizjon 303 trafił na listę lektur szkolnych zapewne się to udało. Natomiast ja dzisiaj język tej książki odbieram jako pompatyczny i przestylizowany. Co ciekawe wspomnienia Urbanowicza, który był przecież dowódcą tego Dywizjonu nie mają tej nieznośnej nuty. O wiele przyjemniej mi się je czytało, mimo że As. Wspomnienia legendarnego dowódcy Dywizjonu 303 są kilka razy grubszą książką od opowiastek Fiedlera.

Lotnictwo II Wojny Światowej to świetny temat, ale moim zdaniem poetycka fraza autora momentami niepotrzebnie góruje nad dynamiką akcji. Zamiast skupiać się na wydarzeniach przewracałam oczami na porównania zwierzęce do szponów, czy tłuczenia wróbla w klatce: “Dywizjon 303 wyszczerzył swe zęby bojowego wygi i wysunął zadzierżyste pazury” itp.

Trudno mi było nie zwracać uwagi na ten hagiograficzny styl, ale rozumiem, że jest to w pewnym sensie dokument tamtych czasów. Gdybym miała jednak polecać coś w tym temacie, to lepiej sięgnąć po wspomnienia Urbanowicza.


Może Cię także zainteresować: As. Wspomnienia legendarnego dowódcy Dywizjonu 303 | Kurier z Warszawy


Tytuł recenzji: Hagiografia polskich lotników
Subiektywna ocena: 5/10
Tytuł: Dywizjon 303
Autor: Arkady Fiedler
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 1989 (pierwsze wydanie: 1946)
ISBN: 83-210-0603-5
Liczba stron: 96