Zła mowa | M. Głowiński

Zła mowa | M. Głowiński

Zła mowa. Jak nie dać się propagandzie

Po raz kolejny upewniłam się, że wymyślanie tytułów książek jest sztuką, która czasami udaje się lepiej, czasami gorzej. W przypadku książki pt. Zła mowa. Jak nie dać się propagandzie pierwsza część tytułu jest OK, ale druga nijak ma się do zawartości książki. 

Podtytuł sugeruje, że książka ma treść poradnikową, ale tak nie jest. To raczej słownik z hasłami i krótkimi lub dłuższymi komentarzami do nich. Nie ma w nich rad, choć autor dość szeroko wyjaśnia prawdziwe znaczenia kryjące się za “zwykłymi” słowami.

Notatki z szuflady

Głowiński swoje notatki pisał przez wiele lat. Większość, jeśli nie wszystkie teksty są z momentu publikacji owej “złej mowy” w mediach tamtych czasów, a więc od lat sześćdziesiątych do 1989 roku i upadku komunizmu. Autor pisał do szuflady, wiadomo. Natomiast okazuje się, że o zgrozo, jego spostrzeżenia są nadal całkiem aktualne.

Obecni politycy nie odważą się (mam nadzieję) urabiania rzeczywistości, aż tak, jak za czasów PRL. Chociaż po ostatnich latach tego, co dzieje się w publicznej telewizji i radiu, to nie mam co do tego przekonania. Pożyjemy, zobaczymy. Tym bardziej warto sięgnąć po książkę Zła mowa, żeby w ogóle otworzyć swoją głowę na wieloznaczność komunikacji i zobaczyć, jak kreatywni w jej tworzeniu potrafią być politycy. 

Wielowymiarowa mowa

Czasami okazywało się, że propagandą są zupełnie pospolite słowa, jednak ustawione w odpowiednim kontekście znaczą o wiele więcej, np. “atak zimy”, “umowa społeczna”, “administracja”, “oni”, “lewacki”, czy “miniony okres”. Dobór właściwego określenia narzuca interpretację tego, co ono opisuje. 

Politycy PRL rozumieli mechanizmy komunikacji i potrafili je wykorzystać, żeby przekazywać społeczeństwu pewne idee celowo w sposób nie do końca dla nich zrozumiały. Oraz robić to za pomocą słów, które miały ustawiać informacje we właściwym świetle – my dobrzy, reszta źli; jeśli nie jesteś z nami, jesteś przeciw nam… itp.

Kalendarz propagandy

Teksty Głowińskiego są krótsze albo dłuższe i uszeregowane datami. W pewien sposób oddaje to specyfikę każdego ujętego roku i zwraca uwagę na to, co wtedy się działo. Przy odrobinie skupienia możemy dostrzec wiele ciekawych perspektyw. Na przykład nigdy się nie zastanawiałam nad tym, jak rozumieć skrót PRL, i że należy go rozróżniać słowa Polska, bo obydwa słowa występowały w odmiennych kontekstach. 

Ciekawe są fragmenty o języku i słowach normalizujących, czyli takich, które wprowadzają język obowiązujący (propagandowy). Obecnie też mamy normalizację, na przykład przy słowach powszechnie uważanych za obraźliwe czy rasistowskie.

Zła mowa. Jak nie dać się propagandzie

Słownik propagandy

Prawdę mówiąc spodziewałam się czegoś innego po tej książce. Głowiński podaje trochę ciekawostek, trochę oczywistości, czasem te notatki wymagałyby pogłębienia, lub są przeintelektualizowane. 

Natomiast to są w gruncie rzeczy drobnostki, bo książka Zła mowa daje ciekawe spojrzenie na język, komunikację, politykę i kształtowanie społecznego odbioru informacji. Autor uświadamia, że język kreuje rzeczywistość, wyczula na słowa kluczowe i odsłania ich prawdziwe znaczenie. 

„Propaganda często nie czuje śmieszności języka, którym się posługuje”.


Może Cię także zainteresować: Marzec 1968 | Pojedynek na słowa | Zniewolony umysł


Tytuł recenzji: Zła mowa jak zły dotyk
Subiektywna ocena: 7/10
Tytuł: Zła mowa. Jak nie dać się propagandzie
Autor: Michał Głowiński
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2016
ISBN: 9788380321120
Liczba stron: 416