Czterdzieści minus | K. Kostołowska

Czterdzieści minus | K. Kostołowska

Czterdzieści minus

Książka pt. Czterdzieści minus przypomniała mi, jak bardzo ważne jest rozpoczęcie. To pierwsze akapity i strony nadają historii rozpędu, choć mówi się, że nie ważne jak ktoś zaczyna, ważne jak kończy. Coś w tym na pewno jest, więc nawet jeśli początek niczego nie urywa, należy dawać szanse. I dałam, i nie żałuję, choć szczerze przyznam, że w tym przypadku ciężko mi przyszło wczucie się w język autorki.

Kostołowska opisuje losy czterech dziewczyn z Wrocławia, przyjaciółek, które łączy szczególnie mocna więź emocjonalna, chociaż każda z nich jest totalnie inna. Jedna jest szczęśliwą mężatką (można by policzyć ile razy autorka użyła zwrotu „szczęśliwa mężatka”…  w każdym razie dużo). Druga jest nieszczęśliwą mężatką i właśnie się rozwodzi. Trzecia nie ma szczęścia do miłości, chociaż uprawia dużo seksu. Czwarta jest też samotna, ale jej głowę zaprzątają ambicje. W każdym razie próbuje rozkręcać własny biznes, tylko coś nie idzie… Dla każdego coś odpowiedniego.

Ach te szczegóły

Cała historia jest sympatyczna, ale nie powiem, żeby zrobiła na mnie jakieś specjalne wrażenie. Wszystko rozbiło się jak zwykle o szczegóły. Przede wszystkim historia jest zbyt dosłowna, cukierkowa i za bardzo uproszczona. Na kilku pierwszych stronach kilka razy autorka powtórzyła, ze jedna z bohaterek uprawia dziki seks do rana. W zupełności wystarczyłoby raz i to wspomnieć, zbudować jakiś niuans. Nie trzeba czytelnika traktować aż tak łopatologicznie. 

Niestety jest tu też za dużo szczegółów świata podanych w niezbyt realistyczny sposób. Rozumiem, że autorka chciała zbudować “plan”, ale jak się okazuje, “opisy przyrody” i okoliczności wcale nie są proste do ogarnięcia bez zmęczenia czytelnika. 

Ongiś.

Z jednej strony autorka stara się stylizować język na młodzieżowy, a z drugiej używa słów typu „ład” (nie nowy ład, nie nie…) czy “ongiś”. Dialogi to niestety nie najmocniejsza część tej książki. 

Nie chcę maltretować tej historii, bo to jest miła i przyjemna opowiastka, pełna ciepła i fajnej przyjaźni. Natomiast styl autorki tak bardzo nie był w moim guście, że czułabym się wobec siebie nie fair, gdybym nie napisała, że pewnie można by było to i owo zmienić.

Inspiracje serialem

Czterdzieści minus przypominają mi trochę stylem książkę Diabeł ubiera się u Prady, co do której miałam podobne odczucia przegadania. A autorka inspirowała się zapewne serialem Sex w wielkim mieście (wyczytałam to blurba na okładce, ale nie mogę tego potwierdzić, bo serialu nie oglądałam). 

Czterdzieści minus

Pomimo tego, że bohaterki mają dość płaskie charaktery, to jednak miło się czyta o ich przygodach. Samo życie. Ktoś jest zdradzany, ktoś zdradza, ktoś jest samotny, ktoś właśnie powiększa rodzinę… Są emocje, są wzloty, są upadki, jest nadzieja, jest też trochę smutku i strachu. Historia angażuje.

I właściwie o to chodzi w tego typu literaturze, niezależnie od wszystkiego ma wzbudzać emocje. I Czterdzieści minus robi to na tyle, że właściwie mam ochotę sięgnąć po kolejny tom przygód tych czterech przyjaciółek, żeby zobaczyć, jak dalej autorka “potoczyła” im życie.


Może Cię także zainteresować: Lato, gdy mama miała zielone oczy


Tytuł recenzji: Samo życie
Subiektywna ocena: 5/10
Tytuł: Czterdzieści minus
Autor: Katarzyna Kostołowska
Data wydania: 2019
Wydawnictwo: Książnica
ISBN: 9788324583614
Liczba stron: 304