Kronika wypadków miłosnych | T. Konwicki

Kronika wypadków miłosnych od początku była dziwną książką. Niedawno wznowiona pojawiła się tylko kilka razy w social mediach i od razu znikła bez większego echa. Oczywiście, że kuszą mnie takie książki, które są cichutkie, ale mówi się o nich bardzo dobrze lub doskonale.
I właściwie to znów wpadłam w sidła zachwytów recenzentów i opinii. Oni tak się zachwycali, a ja nie umiem. Od początku nie przekonywała mnie ta historia. Czułam, że było sztucznie, ale nie potrafiłam powiedzieć dokładnie dlaczego. Może to dialogi? Zwykle chodzi o dialogi. Może.
W każdym razie jakoś do mnie nie trafia to zadurzenie młodego chłopaczka maturzysty. Jego próby przekonywania samego siebie, że dziewczyna ma brzydkie imię, i że on jej nie zauważał tyle czasu, aż w końcu przypadkiem zwrócił baczniejszą uwagę.
Ze stylem też różnie…
Konwicki momentami jest nawet gdzieś blisko grafomanii. Czyli niby właściwie tak, jak mógłby pisać porażony pierwszym zadurzeniem nastolatek. Tylko ta sztuczność… Na szczęście momentami przebłyskują ciekawe spostrzeżenia o życiu zaszyte pomiędzy fałdy rzeczywistości, czyli strachu przed wojną i codziennym krzątaniem się.
Bo wojny jest tam w tle dużo. Akcja dzieje się wiosną 1939 roku. Ludzie się boją, że coś wybuchnie. Niektórzy nie wierzą (he he he). Ale na planie pierwszym nadal jest historia miłości, czy właściwie wątek, niezdolności do odczuwania miłości. bo to on wydaje się być w książce najważniejszy. Wicia od początku zgrywa egocentryka, Alina, w której się wbrew woli zakochuje, także o sobie mówi podobnie…
Kronika wypadków miłosnych
Konstrukcja książki także nie do końca do mnie przemawia. Główna fabuła, czyli historia “miłosna” Wici, przeplatana jest różnymi wtrętami. A to jakieś ogłoszenia wyglądające jak z gazety, a to kilka mini rozdziałów napisanych przez kogoś, kto uważa siebie za boga, który nigdy nikogo nie pokocha. Później okazuje się, że to wprawki pisane przez głównego bohatera, bo, jak tytuł sugeruje, to kronika. Główny bohater zapisuje swoje przeżycia.

Ale na koniec książka ostatecznie mnie pozytywnie zaskoczyła, choć też jakoś zmęczyła. Niewątpliwie jest dobrze napisana, wciąga, jest kilka ciekawych myśli. Tylko trudno było mi wsiąknąć w miłosne ekscesy młodego chłopaka, które mogą wywoływać emocje specyficzne, przywoływać na myśl swoją własną nieporadność młodości, którą wolelibyśmy zapomnieć.
Konwicki i jego Kronika wypadków miłosnych to ciekawa, choć niełatwa książka. Może się podobać, ale nie każdemu.
Czytaj także o Czytadło.
Tytuł recenzji: Czy to na pewno miłość?
Subiektywna ocena: 6/10
Tytuł: Kronika wypadków miłosnych
Autorzy: Tadeusz Konwicki
Wydawnictwo: Czytelnik
Data wydania: 1974
ISBN: –
Liczba stron: 252