Samotny żeglarz | K. Baranowski

Już pierwsze strony książki Baranowskiego pt. Samotny żeglarz wskazują, że będzie osobiście. I faktycznie. We wstępie dowiadujemy się, że autor na lądzie zostawił kilka zawikłanych spraw. Między innymi zawieszoną historię miłosną z panią Basią. Zaraz, zaraz… Jaką Panią Basią? Kim jest tajemniczą Barbara? Później jednak z książki wynika, że imię, zapewne na potrzeby książki, zostało zmienione. Postać pod nim ukryta, to Bogumiła Wander, a książka jest właściwie hołdem dla relacji, która różnymi kolejami rozwijała się przez czternaście lat…
W czasie tych kilkunastu lat Krzysztof Baranowski zorganizował osiem rejsów, w których po zsumowaniu kilka razy okrążył świat. Wybudował też dwa jachty, co było przedsięwzięciem niesamowitym i właściwie niemożliwym, jak na tamte czasy i okoliczności (lata 80/90). Nie potrafię sobie nawet wyobrazić siły jego marzeń, która pchała go do przodu pomimo tych wszystkich przeciwności, o których w tej książce pisze. A w tle, jakby mimochodem, poznajemy wrażliwą stronę żeglarza – jego samotność i tęsknotę.
Baranowski nie obnosi się jednak ze swoimi uczuciami. Pisze o nich od czasu do czasu, ale w takich momentach, że to właśnie te krótkie fragmenty nadają tempo całej książce. Tęsknota za niemożliwym w tamtym czasie uczuciem do kobiety najwidoczniej pcha go do przodu, do działania, a że jego drugą miłością są morza i oceany, spokój znajduje tylko podczas rejsów.
Samotny żeglarz
Książka Samotny żeglarz zawiera ułożone chronologicznie teksty o kolejnych przedsięwzięciach w które angażował się Baranowski. Najpierw dowiadujemy się, co się stało z Polonezem, czyli jachtem na którym odbył swoją pierwszą samotną podróż dookoła świata. Później opisuje kręcenie filmu o polowaniu na wieloryby, a potem zaczyna się jego wielki projekt Szkoły pod żaglami.
Ile kapitan nawalczył się o organizację rejsu z młodzieżą, to tylko jego. Baranowski opisuje kolejne perypetie związane z pomysłem, żeby zabrać na pokład żaglowca grupę nastolatków i ruszyć z nimi w długi rejs. Miał tak wielu przeciwników i tak niewielu sprzymierzeńców, że jestem pod ogromnym wrażeniem, że to się w ogóle udało. Baranowski to człowiek składający się chyba z samego uporu, a zawziętość jest wbudowana w jego pory na skórze.
Jak zwykle w jego książkach, także i tu znajdziemy mnóstwo smaczków z PRL. Dowiadujemy się, że po powrocie z regat do Newport (tu mój tekst o książce na ten temat) zmienił się klimat w Polsce i jego wyprawy żeglarskie zostały uznane za “zdegenerowany symptom schyłkowego imperializmu” i sugerowano mu zmianę stylu życia. W przeciwnym wypadku jego kariera stanie w miejscu. Jak można się spodziewać, wcale się nie ugiął.
Pogoria
Najpierw zbudował Pogorię. Z tym żaglowcem wiązał się skandal, ponieważ został wybudowany za pieniądze telewizji, której w tamtych czasach prezesem był Szczepański. Szczepański poszedł siedzieć za defraudacje i wszelkie zło jakie kojarzyło się z wierchuszką w czasach “Solidarności”. A o Pogorii krążyły legendy, że ma złote klamki, harem z Mulatkami oraz stajnię dla konia. Tu można przeczytać o tej historii więcej. Oraz tutaj, ale niestety ten artykuł jest za paywallem.
Pogoria miała być żaglowcem przeznaczonym do szkolenia młodzieży. Co ciekawe, z książki Baranowskiego trochę wynika, jakby pomysł ze Szkołą pod żaglami był jego. Nie pisze o tym wprost, ale też nie pisze, że ta idea miała wielu ojców. Jego był na pewno pomysł, żeby tę młodzież wsadzić na żaglowiec taki, jaki chciał Baranowski, czyli z rejami (poziomymi belkami, na których zawieszone były żagle, umieszczonymi na masztach). Pomysł ten miał wielu przeciwników bo niebezpieczne itd, ale Baranowskiemu udało się zdobyć fundusze właśnie z telewizji, w której wtedy pracował i jakoś wyszło na jego.

Wydawałoby się, że tylko gdzieś w tle Baranowski opowiada o jego żywym romansie z Basią vel. Bogumiłą Wander, ale czujny czytelnik zauważy, że jest inaczej. To te emocje go wtedy napędzały. W pewnym momencie nawet pisze, że to, że miał za mało czasu na „porządne” spotkanie z nią, to była „porażka większa, niż przegranie wyścigu”.
Stąpaj ostrożnie, stąpasz po marzeniach
Od połowy książki jednak rozterek sercowych robi się trochę mniej. Ruszyły wtedy Szkoły pod żaglami i Baranowski musiał się zmagać z wieloma przeciwnościami. A później zaczął budować drugi statek (Fryderyk Chopin) i problemów jeszcze mu przybyło. Kolejne teksty opowiadają o kolejnych wyprawach, ale zawsze znajdzie się to jedno, czy dwa zdania, w każdym z nich mówi, co autorowi wtedy w duszy grało.
Cała książka jest zamknięta w elegancką klamrę, która spina czas pisania książki (1994) z retrospekcjami z przeszłości. Samotny żeglarz zaczyna się od niepewności, co zostanie po powrocie z rejsu i oczekiwaniu na decyzję ukochanej, a kończy się na… jej decyzji. Nie będę jednak zdradzać szczegółów tej romantycznej historii.
Fascynująca postać
Krzysztof Baranowski to jeden z herosów polskiego żeglarstwa i jedna z najbardziej fascynujących postaci polskiego sportu. Wziął od życia wszystko, co było możliwe, a nawet niemożliwe. Można go podziwiać, ale można go także nie lubić. Nie jest święty. Można mu też zazdrościć.
Ja go bardzo szanuję za jego osiągnięcia, talent pisarski oraz za szczerość w książkach. Pisał jak było. Był romans, to był. Były wyrzuty sumienia, to były. Nie wybiela się zanadto i umie pisać o emocjach. Bardzo lubię czytać jego książki, a Samotny żeglarz trafia na półkę z moimi ulubionymi.
Inne książki Krzysztofa Baranowskiego na Przeczytana.com:
Żagle na sztalugach | Polonezem dookoła świata | Droga na Horn | Wyścig do Newport
Tytuł recenzji: Kontrowersyjnie i romantycznie
Subiektywna ocena: 8/10
Tytuł: Samotny żeglarz
Autor: Krzysztof Baranowski
Wydawnictwo: Fundacja Szkoła pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego
Data wydania: 2013 (Pierwsze wydanie w 1995)
ISBN: 9788362039111
Liczba stron: 256