Polonezem dookoła świata | K. Baranowski

Polonezem dookoła świata | K. Baranowski

Polonezem dookoła świata

Taka mała książeczka, a tyle w niej emocji! Polonezem dookoła świata to zbiór reportaży, o samotnym rejsie Krzysztofa Baranowskiego dookoła świata drogą na Horn. Teksty te zostały wydrukowane w “Trybunie Ludu”, gdzie żeglarz był w tamtym czasie dziennikarzem, a która była, o ile dobrze pamiętam, nieoficjalnym mecenasem wyprawy. 

To już druga książka jaką przeczytałam o tym rejsie. Pierwsza i znacznie obszerniejsza to Droga na Horn, więc teraz to w większości było przypomnienie tych przygód, ale nie tylko. Jest tu kilka tekstów, których w tamtej opowieści nie ma. Jeden jest o budowie łodzi oraz przygotowaniach do drogi, a drugi o regatach, w których startował Baranowski, a które były de facto początkiem jego podróży. 

Wyścig z czasem

Jak zwykle w przypadku Baranowskiego dostajemy kawał dobrej literatury przygodowej. W regatach kapitan musiał ścigać się z czasem. Wybiera więc krótką, ale trudną trasę przez tereny, na których występują góry lodowe. Decyduje się na ciągły i niewyobrażalny stres przed potencjalnym zderzeniem, które zamknęłoby drogę do ukończenia regat i dalszych planów oraz mogłoby się skończyć tragicznie. W międzyczasie odkrywa także poważną usterkę masztu, która powiększona również uniemożliwiłaby mu dalszą podróż. Postanawia to naprawić, ale traci przy tym wiele godzin. Oprócz poważnych awarii są też mniejsze, m.in. takie, do naprawy których wystarcza… guma do żucia. Kapitan nie jest jej fanem, ale przypadkiem kilka paczek trafiło do niego przed rejsem. Jak się okazało, bardzo się przydały. 

Żeglarz plastycznie opisuje kolejne dni w stresie przed zderzeniem z górą lodową. Nawet sny go nie oszczędzały. Zsyłały na niego m.in. wyobrażenia takiego zderzenia oraz różne inne wizje, po których budził się zmęczony. Jednak pomimo tego niepokoju, rozbitego przez bom nosa, czy śmierdzącego ryżu, który i tak zjadł, pisze, że ta podróż dawała mu szczęście. I czuć to w tej książce, jak zresztą także w większości pozostałych jego tekstów.

Obrazowo i ze swadą

Baranowski ma swój specyficzny styl opisywania sytuacji, które były lub mogłyby być niebezpieczne. Używa do tego czarnego humoru, czasem ironii. To oraz mnóstwo szczegółowych smaczków z codziennego życia samotnego żeglarza nadaje opowieści autentyczności. Na przykład podczas sztormu na pokład pada grad i ze sporej ilości, która się nazbierała, Kapitan próbuje ulepić gałkę. Albo pół żartem pół serio wspomina, że kładzie się do koi umrzeć od zepsutej konserwy. Zachowuje pozytywne nastawienie i umie cieszyć się małymi rzeczami pomimo tego, że to był niebezpieczny rejs. Co najmniej kilka razy śmierć była blisko. Na przykład wtedy gdy niedługo po wypłynięciu z portu w Australii niespodziewana fala przechyliła jacht i prawie zrzuciła Baranowskiego z pokładu. Uratowała go sztyca od relingu. Zbił sobie o nią nogę, ale nie spadł. 

Polonezem dookoła świata

Te historie częściowo pokrywają się z tym co napisał w Drodze na Horn. W sumie dziwnym nie jest, bo trudno by było napisać, coś zupełnie innego o tej samej wyprawie. Jednak dopóki się nie czyta jednej książki zaraz za drugą, to te podobieństwa nie przeszkadzają. Szczególnie, że różnią się szczegółami codziennego życia oraz Polonezem dookoła świata jest dużo krótsza i pewne wydarzenia pomija lub traktuje mniej szczegółowo. Tego wymagała forma reportażu do gazety, ale nie zmienia to faktu, że ta wyprawa była niesamowita i dobrze było znów potowarzyszyć Baranowskiemu w zmaganiach z wiatrem i wodą.


Subiektywna ocena: 8/10
Tytuł: Polonezem dookoła świata
Autor: Krzysztof Baranowski
Wydawnictwo: Książka i wiedza
Data wydania: 1973
ISBN: –
Liczba stron: 200

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *