Na własne ryzyko | N. N. Taleb

Na własne ryzyko | N. N. Taleb

Na własne ryzyko

Taleb jest przez niektórych nazywany jednym z największych filozofów ekonomicznych naszych czasów, ale ja mam wobec niego mieszane uczucia. Na własne ryzyko, czyli ostatnia książka Nassima Nicholasa Taleba, to głównie rozważania na temat podejmowania ryzyka, odpowiedzialności za decyzje i o asymetrii w życiu. Większość z tego, co autor w tej książce pisze, to nie są jakieś szczególnie odkrywcze myśli, najczęściej zgrabne podsumowania i ładnie podane argumenty potwierdzające omawiane tezy.

Skóra w grze

Taleb zaczyna od pokazania, że jeśli człowieka nie dotykają konsekwencje swoich czynów i decyzji, to się bardzo szybko odrealnia, oraz że decyzje podejmowane w bezpiecznych warunkach zwykle są błędne. W szczególności zwraca tu uwagę na polityków, którzy najczęściej nie znają życia, jakie prowadzi większość ich narodu, a mają wypowiadać się w ich imieniu, lub, co jeszcze gorsze, w imieniu innych narodów (np. ONZ). 

Pisze też obszernie o tym, że doświadczamy asymetrii na każdym kroku. Mniejszości rządzą światem i narzucają swój styl. Czy wiedzieliście, że właściwie wszystkie napoje gazowane w puszkach tj. Coca-cola itd. są koszerne? To jest jeden z dobrych przykładów, jak mniejszość może wpływać na całą resztę. Pokazuje też, że mała grupa ludzi lub nawet jednostka jest w stanie zmienić świat, przykład Einstein i inni naukowcy lub małe grupy zdeterminowanych ludzi. Będzie rządził ten, kto jest najbardziej zmotywowany.

To z kolei przywodzi mi na myśl myślenie ludzi, którzy nie chodzą na wybory bo “a co ja zmienię”? Może jednak takie wnioski nie są do końca prawdziwe.

Te asymetrie obecne są także w ponoszeniu ryzyka. Nie wszyscy ryzykują tyle samo. Przedsiębiorca w wyniku błędnych działań może upaść razem z całą firmą. A taki polityk, czy urzędnik, który podjął niewłaściwą decyzję i doprowadził do upadku jakiejś firmy nigdy nie odpokutuje za swój błąd. A powinien. Zawsze, gdy o tym myślę przypomina mi się historia polskiego Optimusa… 

Z innych myśli

Taleb sugeruje, że przyswojenie norm społecznych klasy wyższej oraz lęk przed ich złamaniem to próba oswojenia ludzi i ograniczenia ich wolności. Paradoksalnie przeklinanie może być okazywaniem statusu człowieka wolnego od takich ograniczeń.

Niektóre pomysły autora są naiwne. Jak mogę coś zmienić na świecie? Taleb radzi: załóż firmę i bądź hojny dla pracowników. Aha. 

Jak już w końcu pisarz uznał, że jako czytelnik jestem wystarczająco przygotowana do zrozumienia zagadnienia ergodyczności, które w jego mniemaniu było kluczowe, to nic z tych jego tłumaczeń nie zrozumiałam. Na szczęście na końcu książki jest słowniczek przypominający większość haseł użytych przez autora. Aaale pomimo przeczytania tego, co tam jest, ergodyczności nie rozumiem nadal. Mój mózg jakby odrzuca w ogóle wyjaśnienie tego pojęcia. Trudno. Może kiedyś.

Czytaj ostrożnie

Jak już wspomniałam Taleb nie wprowadził mnie w tajniki zbyt wielu nowych idei, uporządkował jedynie spostrzeżenia na temat życia i świata, jakie miałam z codziennych obserwacji. Ukierunkował też wnioski i odpowiedział, jak on sobie wyobraża, że życie powinno wyglądać. Jego ulubionym powiedzonkiem w tej książce jest “skóra w grze”. Nie sposób nie zgodzić się z tym, że ktoś kto ryzykuje, jest bardziej świadomy konsekwencji własnych decyzji.

Jak wspomniałam na początku, mam do książki i właściwie samego Taleba mieszane uczucia. Na własne ryzyko trzeba czytać niezwykle ostrożnie, żeby nie pogubić się w myślotoku oraz nie zgubić momentu, w którym jest autor. Stosuje on dużo odległych anegdot, skrótów i przeskoków myślowych, bardzo łatwo stracić wątek. Można też go traktować wyrywkowo, jest niesamowitym źródłem jednozdaniowych, chwytliwych podsumowań, ale dość trudno było mi pojąć całość przekazu złożonego z tych wyrywków.

No i na koniec największe ale. Taleb jest znany z tego, że zaprzecza dla samego zaprzeczania. Wpada w trans negacji, wszystko na nie, bo nie i to kardynalne nie. Nie i już. Nie bierze pod uwagę, że nie wie wszystkiego, bo nikt nie wie wszystkiego. Dlatego przy tej książce przyda się spora doza świadomego czytania z głębokim zrozumieniem. Nie jest to łatwe, ale ogólnie życie nie jest łatwe.

I pomimo wszystkich tych “ale” i tak Na własne ryzyko polecam. Bo to książka porządkująca myśli i wnioski, pokazująca, że to co dzieje się dookoła niekoniecznie może zmierzać w dobrym kierunku.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.


Subiektywna ocena: 7/10
Tytuł: Na własne ryzyko. Ukryte asymetrie w codziennym życiu
Tytuł oryginału: Skin in the Game: Hidden Asymmetries in Daily Life
Autor: Nassim Nichlas Taleb
Tłumaczenie: Alicja Unterscheutz
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania polskiego: 2018
Data wydania oryginału: 2019
ISBN: 9788381166072
Liczba stron: 236

 

3 komentarze

  1. Jacek pisze:

    Czytają wszystkie poprzednie książki Taleba dochodzę do wniosku że Państwa recenzja kwalifikuje się do grupy akademickich Harvardzko-radzieckich przemyśleń…
    NIe rozróżnia Pan sarkazmu, czy uproszczeń.
    Powiew socjalizmu odczuwam w Pańskim wykształceniu …

    • PrzeCzytana pisze:

      Wahałam się, czy publikować ten dziwny komentarz, bo gdybyż jeszcze był tu choć jeden punkt zaczepienia do merytorycznej dyskusji… Uznaję jednak, że skoro mam jednego przynajmniej hejtera moje opinie nie giną niezauważone. 🙂

  2. Jacek pisze:

    Czytają wszystkie poprzednie książki Taleba dochodzę do wniosku że Państwa recenzja kwalifikuje się do grupy akademickich Harvardzko-radzieckich przemyśleń…
    NIe rozróżnia Pan sarkazmu, czy uproszczeń.
    Powiew socjalizmu odczuwam w Pańskim wykształceniu …

Możliwość komentowania została wyłączona.