Diablo: Dziedzictwo krwi | R. A. Knaak

Diablo: Dziedzictwo krwi | R. A. Knaak

Diablo: Dziedzictwo krwi

Jeszcze parę lat temu historiami w stylu Diablo. Dziedzictwo krwi zaczytywałam się z wypiekami na twarzy. Dzisiaj męczą mnie już pójścia na łatwiznę i uproszczenia, o które w fantasy jest chyba łatwiej niż w innych gatunkach. Szkoda, bo bardzo lubię fantastykę, a słabe książki zniechęcają jednak do sięgania po kolejne.

Oczywiście nadal jest wiele książek tego gatunku, które mają ciekawe i oryginalne fabuły i bardzo mi się podobały, ale akurat Diablo Dziedzictwo krwi do nich nie należy. Jest w niej zbyt dużo płycizn historii i bohaterów, skrótów oraz niespójności fabuły. A szkoda, że jest tak kiepsko napisany, bo historia ma potencjał.

Nekromantka ratuje świat

Przed sobą mamy paladynkę-nekromantkę, która ściga prawdziwe zło – zaczarowaną zbroję, czyli ukrywaną przez strażników dobra pozostałość po okrutnym władcy demonów. Zło zaklęte w zbroi obudziło się za sprawą przypadku i opętało pewnego żołnierza, którego wykorzystuje do niecnych celów.

Diablo: Dziedzictwo krwi

Teraz światu grozi wielkie niebezpieczeństwo, ale żeby plan się powiódł musi się dokonać jedna rzecz – zbroja musi się złączyć w całość. Zanim to się stanie, paladynka-nekromantka musi więc odszukać zbroję i ocalić żołnierza. W przeciwnym wypadku równowaga na świecie zostanie zachwiana.

Groch z kapustą młotem pogania

Niby tylko nieco ponad 300 stron, a tak dużo wątków się w niej zmieściło. Są demony, zło, magowie, nekromanci, paladyni, Belial, Diablo, anioły, ghule, gadające ghule, magiczne przedmioty, wielkie gadające modliszki, nawet wampir się znalazł. Za dużo dobrego niestety.

Raz po raz natrafiałam na kolejne cudowne zdarzenia losu i nieścisłości fabularne, przez co zamiast cieszyć się nieskomplikowaną historią, tylko irytowałam na niechlujstwo autora i jego skłonność do przesady.

Z tego wszystkiego spodobał mi się tylko pomysł zbroi, która potrzebuje żywiciela do przemieszczania się i nie może być to byle kto. Reszta wątków jest okrutnie płytka. Bohaterowie są stereotypowi, jednowymiarowi, albo czarni, albo biali. Mają tylko jeden cel i żadnych przemyśleń.

Smutne wnioski

Właściwie to żałuję, że straciłam umiejętność cieszenia się takimi niewymagającymi historiami. Może wyrosłam, a może zaczęłam wymagać o wiele więcej nawet od lekkich i z założenia prostych historii przygodowych? Nie wiem. Szkoda.

Ale może też być tak, że to po prostu książka nie dla mnie. Gdybym była fanką gry Diablo, bo to w tym uniwersum dzieje się ta historia, to pewnie też inaczej bym ją postrzegała. Fanką jednak nie jestem, bo nigdy w Diablo nie grałam. Podsumowując, raczej nie warto, chyba że dla fanów uniwersum.


Może Cie także zainteresować: Córka owczarza – Cykl Czyny Paksenarrion


Subiektywna ocena: 5/10
Tytuł: Diablo. Dziedzictwo krwi, t. 1
Tytuł oryginału: Diablo: Legacy of blood
Autor: Richard A. Knaak
Tłumaczenie: Michał Studniarek
Wydawnictwo: ISA
Data wydania: 2001
ISBN:  8388916025
Liczba stron: 383

 

2 komentarze

  1. […] pokonuje złego nekromantę”. Choć oczywiście zdarzało się w książkach z serii Diablo (tu recenzja jednej z nich), że nekromanta był pozytywnym bohaterem. Jednak w większości mamy do czynienia z kimś, kto na […]

  2. […] pokonuje złego nekromantę”. Choć oczywiście zdarzało się w książkach z serii Diablo (tu recenzja jednej z nich), że nekromanta był pozytywnym bohaterem. Jednak w większości mamy do czynienia z kimś, kto na […]

Możliwość komentowania została wyłączona.