Wszystko za Everest | J. Krakauer

Wszystko za Everest | J. Krakauer

Wszystko za Everest. Recenzja

Góry przyciągają. Te wysokie, trudne i dostępne tylko nielicznym kuszą zwłaszcza tych, którzy chcą się w nich spróbować. Jednak na mnie prawdę mówiąc, nie bardzo działa ich zew. O ile w Tatry mogę jechać, nawet na Orlej Perci byłam, to na wyższe się nie wybieram. Z moim lękiem wysokości mocno eksponowane drogi byłyby dla mnie nie do przejścia. Pozostają tylko (i aż) książki.

Na szczęście jest wiele pozycji o tej tematyce i spora część z nich jest na tyle dobra, że jak na moje potrzeby, opisy są czasem nawet zbyt obrazowe. Do takich książek należy Wszystko za Everest Jona Krakauera. Została ona napisana stosunkowo dawno, bo aż dwadzieścia dwa lata temu. Jest to relacja z jednej z najsłynniejszych tragicznych wypraw na tę górę, która wydarzyła się w 1996 roku. Krakauer, zdobywca Everestu, jeden z niewielu ocalałych napisał ją pół roku po powrocie, jako swoje świadectwo tego, co się tam wydarzyło. A działo się wiele…

“Atakowanie Everestu jest aktem głęboko irracjonalnym, zwycięstwem pożądania nad rozsądkiem.”

Krakauer był wtedy dziennikarzem i przybliża nam swoją perspektywę tej wyprawy. Pojechał tam, bo bardzo chciał się wspiąć na tę górę, a ponieważ nadarzyła się okazja – wysłało go pismo, z którym wtedy współpracował – ciężko było z niej nie skorzystać; choć jak sam pisze wywróciło to jego życie do góry nogami. Jego celem tam było napisanie reportażu o tym, jak faktycznie wygląda wyprawa komercyjna na najwyższą górę świata.

Jak wygląda taka wyprawa?

Opisuje więc wszystkie okoliczności dojazdu, towarzyszy wyprawy, przewodników i Szerpów. Są tu także fragmenty na temat historii wspinaczki wysokogórskiej, kulturowe elementy związane z tym sportem, a także szczegóły na temat historii plemion, które zamieszkują okolice i najmują się do noszenia bagaży oraz pracy jako przewodnicy. Poznajemy codzienne życie obozowe, konflikty i przyjaźnie. Wszystko wygląda w miarę stabilnie i nic nie zapowiada katastrofy aż do momentu, kiedy ruszają do ataku szczytowego. Zrywa się burza śnieżna i zaczynają się duże komplikacje. Ostatecznie ginie wtedy osiem osób; aż cztery są z ekipy Krakauera, w tym Rob Hall – przewodnik i właściciel firmy organizującej te wyprawy.

“Szybko doszedłem do wniosku, że zdobywanie Everestu jest głównie czymś w rodzaju szkoły wytrzymania bólu.”

Jest w tej książce kilka interesujących szczegółów, które rzuciły mi się w oczy. Przede wszystkim rola autora – sam przyznaje, że jego reporterskie zadanie przeszkadzało mu nawiązać bliższe relacje z własnym zespołem, ponieważ czuli się obserwowani. Co więcej, sugeruje w kilku miejscach, że jego obecność, jako przedstawiciela mediów mogła (ale nie musiała) dorzucić swój kamyczek do tej tragedii. Skłaniała do większego poświęcenia, ryzykownych decyzji i prób za wszelką cenę. Wywierała presję na organizatorach, ale i uczestnikach wyprawy, żeby pokazać się z jak najlepszej strony.

Wszystko za Everest. Recenzja

Inną ciekawostką jest opis afery z Szerpami. Nie dotyczy ona bezpośrednio wydarzeń z 1996 roku, ale jest opowiedziana przy okazji. Otóż Szerpowie zarzucili Messnerowi i Habelerowi oszustwo przy wejściu na Everest bez pomocy tlenu. Nie wierzyli, że coś takiego jest w ogóle możliwe i to jeszcze dla zwykłych ludzi z nizin. Żaden Szerpa czegoś takiego nie dokonał, a im się udało. Na szczęście dowody były niepodważalne i cała afera się rozmyła.

Konflikty w górach są nieuniknione

Na samym końcu książki w najnowszym polskim wydaniu dostajemy jeszcze posłowie (Wyd. Czarne, nie wiem jak w innych, bo nie ma daty napisania tego posłowia), w którym Krakauer zajmuje stanowisko odnośnie konfliktu z pewnym himalaistą, członkiem innej wyprawy, która także wspinała się na Everest w tych feralnych dniach i także straciła kilku wspinaczy – Anatolijem Boukreevem. Autor zarzuca Rosjaninowi, że próbował się wybielać kosztem zmarłych. Nigdy się prawdopodobnie nie dowiemy na ile jest to prawda. Można ewentualnie sięgnąć po inną relację z tej samej wyprawy napisanej przez kogoś, kogo tam nie było, ale na podstawie wspomnień Boukreeeva, pt. Wspinaczka.

I jeszcze jedna rzecz. We wstępie autor wspomina, że jeszcze 50 lat temu najwyżej cenieni byli himalaiści nierozsądni:

“Soliści-wizjonerzy wspinający się na żywca, czyli samotnie, bez liny, czy jakiegokolwiek sprzętu.”

Na szczęście teraz się to zmieniło i ekspedycje stawiają głównie na bezpieczeństwo i dobry sprzęt, czego przykładem jest choćby niedawna zimowa wyprawa na K2 i oburzenie, jakie spadło na Tomasza Mackiewicza za jego lekkomyślność podczas zdobywania Nanga Parbat.

“W obliczu szansy osiągnięcia najwyższego szczytu Ziemi ludzie zdumiewająco chętnie rezygnują ze zdrowego rozsądku.”

Wszystko za Everest jest bardzo dobrze napisane. Autorowi zapewne pomogło doświadczenie dziennikarskie. Jest tu dużo smrodu, brudu, krwi, potu i łez. Krakauer nie eufemizuje, mówi jak jest. Emocje tu są nagie, ostre i intensywne. To kolejna książka, która potwierdza moją tezę, że teraz pisze się o himalaizmie inaczej – przytępiając i wygładzając przekaz. Współczesna literaturę dotknęła macka poprawności politycznej. Dlatego wolę książki starsze, sprzed kilkudziestu lat, czyli takie jak Wszystko za Everest.

Jest to moim zdaniem pozycja obowiązkowa dla każdego, kogo interesuje tematyka wspinaczki wysokogórskiej.


Zobacz także inne książki o górach na przeczytana.com.


Subiektywna ocena: 9/10
Tytuł: Wszystko za Everest
Tytuł oryginału: Into Thin Air
Autor: Jon Krakauer
Tłumaczenie: Krystyna Palmowska
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 23 września 2015
Data pierwszego wydania: 1997
ISBN: 9788380491472
Liczba stron: 424

#szynka