Niżyński. Bóg tańca | L. Moore

Niżyński. Bóg tańca | L. Moore

Lucy Moore, "Niżyński. Bóg tańca". Recenzja

Balet, skandale i homoseksualizm w carskiej Rosji. Tych kilka słów dość zwięźle opisuje to, co można znaleźć w tej książce, a wszystko opowiedziane w oparciu o tragiczną historię życia wspaniałego i utalentowanego Wacława Niżyńskiego.

Niżyński, bóg tańca

Wacław Niżyński był jednym z niewielu ludzi (a do tego polskiego pochodzenia), którzy dostali się do słynnej Teatralnej Szkoły Imperatorskiej w Petersburgu. Według autorki przyjmowano tam tylko około dwudziestu osób na kilka tysięcy aplikacji, więc samo to było już dużym osiągnięciem. Szybko okazało się, że młody chłopak jest niezwykle utalentowany i w tańcu klasycznym (balet) nie ma sobie równych. To otworzyło mu drzwi do ogromnej kariery, niestety okupionej licznymi wyrzeczeniami i zbyt krótkiej jak na takie umiejętności.

Równolegle z młodością Niżyńskiego poznajemy realia szkolenia i życia artystów rosyjskich na samym początku XX wieku. Rodzice Wacława także byli tancerzami, jednak występowali w teatrze wędrownym, w którym nie mieli zapewnionych stałych dochodów, co sprawiało, że gdy były przedstawienia, żyli w bogactwie, a gdy ich nie było, klepali biedę. Jego matka chciała oszczędzić podobnie niepewnego losu Wacławowi oraz jego młodszej siostrze i postanowiła ich wysłać do wyżej wspomnianej szkoły.  

Z jednej strony to miejsce było na najwyższym poziomie – carat łożył ogromne sumy pieniędzy na szkolenie najlepszych artystów, ale z drugiej strony “odcinało od rzeczywistości”, a pobyt tam można porównać do zamknięcia w klasztorze. Przypuszczalnie był to jeden z powodów późniejszych tragicznych losów Wacława – sprawiło, że nie do końca radził sobie z codziennym życiem.

Nie umiem pisać tak wspaniałym językiem jak autorka, nie będę więc tu snuć zbyt długich opowieści, napiszę tylko, że drugą (ale nie ostatnią, ponieważ osobny temat stanowi historia żony Wacława) przyczyną tragedii, ale jednocześnie sukcesu Niżyńskiego, był sławny wówczas Siergiej Diagilew, rosyjski impresario baletowy, twórca słynnych Baletów Rosyjskich. Poprowadził on karierę Wacława w najlepszy możliwy sposób, pozwalając mu się skupić tylko na tańcu. Niestety, bycie protegowanym Diagilewa wiązało się także z byciem mu uległym fizycznie, ponieważ Siergiej był gejem i od swoich podopiecznych wymagał “absolutnego” oddania. Wedle słów autorki Wacław, nie miał przed tym większych oporów, traktował tę relację jako niezbędne poświęcenie po to, żeby mógł robić to, co kochał, czyli tańczyć. Z resztą później w swoich dziennikach przyznaje, że w pewien sposób nawet kochał Diagilewa, pomimo tego, że najprawdopodobniej sam był heteroseksualny.

Na kanwie opowieści o Niżyńskim możemy poznać także historię rosyjskiego baletu z przełomu XIX i XX wieku, pooddychać trochę duszną atmosferą toksycznego środowiska artystycznego, pełną intryg i zazdrości o talent. Wprost możemy przeczytać, że zawód tancerza był uważany wtedy za wątpliwy moralnie, a sam artysta był “własnością ruchomą” i w pewnym sensie musiał robić to, czego oczekiwał jego właściciel.

Lucy Moore, "Niżyński. Bóg tańca". Recenzja

Pomimo tego, że homoseksualizm w Rosji po 1835 roku był prawnie zakazany, to tolerowano związki pomiędzy bogatymi mecenasami a młodymi tancerzami.

Treść to jedno, ale forma…

Wątek Niżyńskiego jest wspaniale poprowadzony. Skupia się na najważniejszych punktach zwrotnych jego życia, uzupełniając je o dodające realizmu szczegóły historyczne pierwszych dziesięcioleci XX wieku. Choć sam Niżyński nie był osobą, którą da się polubić, to na pewno wzbudza podziw, a także współczucie. Dlaczego nie da się go polubić? Autorka przytacza opinie innych tancerzy, którzy z nim współpracowali: “był męczący”, “miewał napady wściekłości”, “był kiepskim organizatorem”, ”nie zachowywał się jak normalny człowiek”, “mówił monosylabami”.

W końcu popadł w konflikt ze swoim promotorem – kochankiem Diagilewem i w wyniku różnych późniejszych sytuacji stracił możliwość tańca i popadł w chorobę psychiczną, z której nie wyszedł aż do śmierci w 1950 roku.

Subiektywnie

Trzeba oddać autorce, że wykonała kawał dobrej roboty. Około 20% tekstu to przypisy ze źródłami oraz bibliografia. Oprócz faktów mamy nawet krótką analizę psychologiczną Niżyńskiego i jego najbliższego otoczenia. Co więcej, książka tak realnie oddała atmosferę niepewności, intryg i proces popadania Wacława w chorobę psychiczną, że czytając ją sama czułam się podenerwowana. Niestety (lub stety) czytanie silnie wpływa na moje emocje i często przeżywam z bohaterami ich przygody, przy czym napięcie trzyma mnie jeszcze długi czas po zamknięciu okładki. Zwykle przeczytanie takich “męczących” tekstów zajmuje mi więcej czasu, jednak tutaj historia mnie tak wciągnęła, że byłam szczerze ciekawa dalszych losów i pochłonęłam ją w kilka dni. Myślę, że jeśli ktoś jest choćby minimalnie zainteresowany tańcem, baletem, a nawet ogólnie sztuką, czy historią, to nie potrzebuje lepszej rekomendacji do przeczytania tej książki.


[ENGLISH VERSION]
If you want to read this review in English you can do it here: https://www.goodreads.com/review/show/3256257280


Data przeczytania: 11 stycznia 2018
Subiektywna ocena: 8/10
Tytuł: Niżyński. Bóg tańca
Tytuł oryginału: Nijinsky: a Life
Autor: Lucy Moore
Tłumaczenie: Hanna Pawlikowska
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 17 września 2014
ISBN: 9788364700002
Liczba stron: 368